Chciałabym Wam wszyscy moi odwiedzający przedstawić pewną osobę - Bernadetę.
Zwiedziła już kawał świata i głowę ma pełną wspomnień.
A co ważniejsze potrafi o tych miejscach pięknie opowiadać.
A co ważniejsze potrafi o tych miejscach pięknie opowiadać.
Aktualnie przebywa razem z M. w Wietnamie i od paru dni dostaję maile z relacją.
Dlatego też postanowiłam podzielić się z Wami Jej opowieściami, oczywiście za Jej zgodą:)
Bo to jak pisze Bernadeta powinniście zobaczyć!:)
Kolejne posty to Jej relacja z Wietnamu.
Zostawiam Was sam na sam z opowieściami B.
cdn.
Bo to jak pisze Bernadeta powinniście zobaczyć!:)
Kolejne posty to Jej relacja z Wietnamu.
Zostawiam Was sam na sam z opowieściami B.
Plaża w Hoi An /fot. Bernadeta S. |
"Podroz
mieliśmy co tu dużo mówić długą. Z Gdanska do Kopenhagi tylko 50 minutowy lot i
poszło sprawnie. Za to 12godzinny z Kopenhagi do Singapuru,nie dość że dłużył
się straszliwie, to momentami był bardzo emocjonujący, potrzepało nami mocno nad
górami Hindukuszu. Jednak udało się wylądować przed siódmą czasu lokalnego w
Singapurze. Do następnego lotu mielismy ponad 7 godzin i zapisaliśmy sie na
darmową 1.5godzinna wycieczkę autokarową po mieście, którą sponsorują Singapore
Airlines. Tak wiec spedzilismy
2 godziny na mieście z 15minutowym wyjściem by zobaczyć najsłynniejszy symbol tego miasta czyli słynnego bialego lwa tryskającego wodą z paszczy. W ogóle sam Singapur taki dziwny trochę-bardzo inny.Czysciutki,uporzadkowany, każdy ma prace,kształci się i ma mieszkanie.Nowoczesny
a jakby stary i jaka mieszanka kultur!Mieszkania te, to skromne od państwa lub
bogaci maja apartamenty z ogrodami wiszącymi na zewnątrz!Najlepsze jest to,ze
jest tam duży port,a w oddali co widać?Indonezję!45km od lini brzegowej.Kiedyś
marzyło mi się, żeby tam pojechać...Samo lotnisko robi wrażenie!3 terminale i
ile
do odkrycia.Np ogród orchideowy lub ogród całkiem już oswojonych motyli:)W końcu przed ostatnim lotem udało nam się chwilkę zdrzemnąć ,a potem już tylko międzylądowanie w Kambodży,gdzie tranzytem
dla pasażerów była wydeptana ścieżka na trawie,
no i Danang w końcu.Jak wylecieliśmy z Singapuru i byliśmy już nad morzem,pilot powiedział,ze przelatujemy właśnie trasa,na której, zaginał w sobotę malezyjski samolot i żeby uczcić to smutne zdarzenie chwila ciszy...
Z wiza poszło łatwo,załatwione wcześniej promesy okazały się w porządku.Kierowca na nas czekał,pokoik ok
i teraz kładziemy się na zasłużony odpoczynek."
2 godziny na mieście z 15minutowym wyjściem by zobaczyć najsłynniejszy symbol tego miasta czyli słynnego bialego lwa tryskającego wodą z paszczy. W ogóle sam Singapur taki dziwny trochę-bardzo inny.Czysciutki,uporzadkowany,
do odkrycia.Np ogród orchideowy lub ogród całkiem już oswojonych motyli:)W końcu przed ostatnim lotem udało nam się chwilkę zdrzemnąć ,a potem już tylko międzylądowanie w Kambodży,gdzie tranzytem
dla pasażerów była wydeptana ścieżka na trawie,
no i Danang w końcu.Jak wylecieliśmy z Singapuru i byliśmy już nad morzem,pilot powiedział,ze przelatujemy właśnie trasa,na której, zaginał w sobotę malezyjski samolot i żeby uczcić to smutne zdarzenie chwila ciszy...
Z wiza poszło łatwo,załatwione wcześniej promesy okazały się w porządku.Kierowca na nas czekał,pokoik ok
i teraz kładziemy się na zasłużony odpoczynek."
Bernadeta S.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz